Notatki z Ameryki

Opublikowano 2009-01-20

Miałem nadzieję, że uniknę wątku zaprzysiężenia Baracka Obamy. ?Co on może mieć za znaczenie dla funkcjonowania polskich dominikanów w Nowym Jorku?? ? pytałem retorycznie samego siebie. Nie dało się jednak nie zauważyć 44 prezydenta USA. Był obecny w mediach, na telebimie na Columbii i w rozmowach naszych braci.

Przeglądu prasy nie będę robił. Podejrzewam, że tłumaczenia tekstów i analiz z ważnych tytułów prasowych będzie można przeczytać w prasie polskiej. Zwróciłem przy okazji uwagę na obamomanię. Znalazłem ogłoszenia o medalach wybitych z okazji zaprzysiężenia, reklamy nawiązujące do sylwetki prezydenta, jakieś gry słowne wokół jego nazwiska, analizy kreacji jego żony itp. Bardzo tego dużo.
Przed południem rozmawiałem z Markiem Pieńkowskim, który opowiadał mi o swojej powolnym klimatyzowaniu się w USA, o swojej pracy duszpasterskiej na uniwersytecie Columbia, kontaktach ekumenicznych i międzyreligijnych, pomysłach i projektach. Opowiadał na przykład z entuzjazmem, że w Nowym Jorku człowiek nie należy do parafii, bo mieszka na jej terenie, ale dlatego, że składa deklarację przynależności do konkretnego kościoła parafialnego. Wybiera ten kościół i tych duszpasterzy, którzy mu najbardziej odpowiadają. Taka świadoma deklaracja powoduje, że wierni czują się bardziej związani z parafią, a co za tym idzie, bardziej za nią odpowiedzialni. ?W Polsce ludzie zastanawiają się, jak parafii można skorzystać, w Stanach, co do parafii można wnieść? ? stwierdzi Marek.

W południe poszliśmy z Jackiem i Markiem na campus Columbii, by odprawić pierwszą po przerwie semestralnej mszę świętą dla studentów. W ciągu semestru nasi bracia odprawiają ją codziennie od poniedziałku do piątku o godzinie 12.15 w kaplicy św. Pawła. Gdy dochodziliśmy z Jackiem do granic campusu usłyszeliśmy głos przemawiający przez megafony oraz okrzyki wiwatującego tłumu. Okazało się, że w najbardziej reprezentacyjnym miejscu, w centrum campusu ustawiono telebim, a ludzie (głównie studenci) zgromadzeni na schodach przed Law Library oglądali wspólnie relację z zaprzysiężenia.

Przechodząc obok zgromadzonego i żywiołowo reagującego tłumu zauważyłem, że jest on doskonale zorganizowany. Pomijam fakt postawienia w tym miejscu telebimu. Z boku placu można było dostać gorącą kawę w styropianowych kubkach, co przy kilkustopniowym mrozie nie było bez znaczenia.

Doszliśmy do kaplicy. Niech nikogo nie myli nazwa kaplica, bowiem jest to budynek wielkości całkiem sporego kościoła. W środku pusto. Wkrótce przyszło kilku studentów i odprawiliśmy mszę św. która przypominała polskie, akademickie siódemki, tylko różniła się od nich godziną oraz faktem, że nie była celebrowana w jakieś małej, przytulnej kaplicy, ale w bocznej nawie kościoła, w którym według standardów uniwersyteckiej straży pożarnej może bezpiecznie pomieścić się 550 osób. Odprawialiśmy mszę św. prosząc w modlitwie powszechnej, by moralne i ekonomiczne skutki kadencji Baracka Obamy przyniosły dobre owoce dla ludzi.

Wracając z campusu pytałem Jacka, dlaczego obawia się kadencji Obamy. Powiedział, że jeśli 44 prezydent USA zrealizuje swój program wyborczy, to odbije się on niekorzystnie na sytuacji moralnej i ekonomicznej USA. Obama wywodzi się bowiem ze środowisk liberalnych i zjednoczył wokół siebie ludzi o takich zapatrywaniach. W historii Stanów nie było jeszcze nikogo, kto poszedłby tak daleko w liberalizowaniu prawa przeciwnemu życiu. Obama zamierza wprowadzić w życie free choice act, czyli prawo, według którego piętnastoletnia dziewczyna będzie mogła dokonywać darmowej aborcji bez wiedzy i zgody rodziców, środki antykoncepcyjne i wczesnoporonne mają być powszechnie dostępne bez recepty, również dla nastolatek, lekarze zostaną pozbawieni prawa odmowy wykonania aborcji z powodu przekonań, a gdy odmówią, będą pozbawieni prawa wykonywania zawodu. Kliniki i szpitale katolickie, które odmówiłyby wykonywania aborcji zostaną pozbawione finansowania z ubezpieczeń zdrowotnych, czyli zostaną odetnie się je od środków pozwalających na funkcjonowanie. Czy uda się Obamie wprowadzić ten program w życie, podobnie jak powszechne prawo zawierania małżeństw homoseksualnych, prawo do eutanazji, do klonowania komórek macierzystych itp., nie wiadomo, ale realna groźba według Jacka istnieje. Twierdzi on również, że ekonomiczne marzenia obecnego prezydenta, jego populistyczne hasła mówiące, że ludzie ?zasłużyli? na to, czy na tamto, uderzają w fundamenty gospodarki amerykańskiej. Do tej pory w Stanach na bogactwo można tu było zapracować. A teraz się na nie ma zasługiwać. Głównie z racji pochodzenia społecznego i koloru skóry. Kiedyś przyszła do zakrystii naszego kościoła kolorowa kobieta, która chciała zamówić mszę św. w konkretnym dniu i o konkretnej godzinie. Gdy się okazało, że ta godzina jest zajęta, bo ktoś ją wcześniej zarezerwował, kobieta stwierdziła, że jest dyskryminowana. ?Ona zasługiwała na tę mszę, bo była kolorowa? ? skomentował Jacek. Zapytałem go, dlaczego zatem tak wielu katolików głosowało na Obamę. W którejś rozmowie Andrzej stwierdził bowiem, że 70% parafian Notre Dame głosowało na kandydata demokratów. Stwierdził, że zadziałało prawo glosowania negatywnego. Wielu ludzi głosowało przeciwko kontynuacji polityki Georga W Busha.

W ten sposób dnia 20 stycznia 2009 roku, nie udało mi się uciec przed politycznym faktem zaprzysiężenia Baracka Obamy na 44 prezydenta Stanów Zjednoczonych Ameryki. Chociaż gdy po południu wybrałem się z Wojciechem w dół Manhattanu, gdy po raz pierwszy od przyjazdu wyszedłem poza teraz naszej parafii, życie toczyło się jak zwykle. Metro kursowało, po ulicach jeździły samochody, ludzie biegali za swoimi sprawami, sklepy były pełne wszelakiego towaru. Zewnętrznie Nowy Jork wyglądał tak, jak go zapamiętałem z poprzedniej wizyty. Tylko wtedy było ciepło, a teraz trzymał mróz.


Brak komentarzy do "Notatki z Ameryki"


    O czym teraz myślisz?

    Znasz nieco html?