Jeżycjada nad upływającym czasem
Opublikowano 2009-12-27
W drugie święto położyłem się wcześnie spać, by nadrobić zaległości spowodowane przedświątecznymi spowiedziami oraz świętowaniem Narodzenia Jezusa z braćmi i rodziną. Jak na złość sen nie przychodził. Sięgnąłem na półkę po ?Sprężynę? Małgorzaty Musierowicz.
Chciałem tylko chwilę poczytać, ale zaczęła się walka. Lektura kolejnych stron i ciekawość dalszych losów bohaterów rozbudzały mnie coraz bardziej. Rozsądek i świadomość, że o 7.00 rano mam odprawić mszę św. kazały mi odkładać książkę i przykładać głowę do poduszki. Gasiłem nocną lampkę, by zasnąć i po chwili zapalałem, by czytać dalej. Skończyłem po czwartej nad ranem.
Kilka dni temu, mój blogowy sąsiad pisał dlaczego należy czytać Jeżycjadę. Profesor Mateusz, jak na wykładowcę przystało, klarownie i systematycznie przekonywał czytelników bloga jak wielką wartość ma wielotomowe dzieło. Po nieprzespanej nocy nie stać mnie na żaden uporządkowany wykład, co najwyżej na stwierdzenie, że nie należy czytać Jeżycjady, zwłaszcza gdy trzeba następnego dnia wcześnie wstawać. Chcę się tylko podzielić moim marzeniem. Otóż chciałbym udać się na dziewiętnastodniowy urlop. Najlepiej do jakiegoś ciepłego kraju. Kłaść się każdego ranka na leżaku po palmą i codziennie czytać jeden tom Jeżycjady. Nadziwić się bowiem nie mogę, że doszedłem do wieku, w którym dopada człowieka skleroza. Książki Małgorzaty zacząłem czytać 15 lat temu, gdy ukazała się ?Noelka?. Po jej pochłonięciu cofnąłem się do ?Szóstej klepki? i po kolei przeczytałem ?Kłamczuchę?, ?Kwiat kalafiora?, ?Idę sierpniową?, ?Opium w rosole? i ?Brulion Bebe B?. Wtedy wszystko się zgadzało. Wiedziałem kto jest kim, kto w kim się kochał, kto z kim zakładał rodzinę. Widziałem nawet, która z Borejkówien jest moją rówieśniczką. Później systematycznie czytałem kolejne tomy dostarczane przez kochaną Autorkę. Dziś z przerażeniem odkrywam, że nie potrafię sobie przypomnieć wielu postaci ani ich perypetii. Uratować mnie może tylko dziewiętnastodniowy urlop, bo na nieprzespanie dziewiętnastu nocy mnie nie stać.
I na koniec. Sądzę, że moja tęsknota za obejrzeniem się za siebie i uporządkowaniem jeżycjadowej pamięci nie jest oderwana od tego, co się dzieje na kartach najnowszego jej tomu. Może się mylę, ale nie mogę się pozbyć wrażenia, że obok Borejków i ich przyjaciół bohaterem Jeżycjady staje się coraz bardziej nieuchronnie przemijający czas.
O czym teraz myślisz?