Pierwsze wrażenia
Opublikowano 2010-05-12
Przeraża system ruchu drogowego. Miałem wrażenie, że nie obowiązują żadne przepisy: ani reguły pierwszeństwa, ani zielone, ani czerwone światło, ani nawet kierunek ruchu. Ten chaos na Europejczyku robi przygnębiające wrażenie – pisze o. Paweł Kozacki OP. Zapraszamy do lektury kolejnych zapisków z podróży, tym razem będą to Notatki z Kamerunu.
Od pierwszego wejrzenia Afryka mnie przeraża i fascynuje. Gdy Stanisław wiózł mnie ledwie żywego z lotniska, pod ciężkim granatowym niebem, w strugach ulewnego deszczu, miałem wrażanie, że przejeżdżam przez obszar prowizorki i niedokończenia. Jechaliśmy wśród naprędce skleconych bud i straganów, mijając poobijane samochody. Poza nielicznymi wyjątkami nie znalazłem domu, który byłby dokończony. Domy mają często tylko mury do połowy wysokości, albo mury bez dachu. Stragany, na których Kameruńczycy handlują wszystkim, co można sobie wyobrazić, wyglądają jakby zrobili je nomadzi, którzy chcą wystawić swój towar, ale zaraz pójdą sobie dalej. Szybko okazało się, że tak wyglądają nie tylko przedmieścia. W centrum Yoaunde handluje się w podobnych budach i baraczkach. W ich środku można znaleźć wszystko. Od żywności i odzieży do kafejek internetowych i punktów kserograficznych. Co ciekawe anteny satelitarne widać przy szałasach, w których mieszkają ludzie. Przeraża system ruchu drogowego. Miałem wrażenie, że nie obowiązują żadne przepisy: ani reguły pierwszeństwa, ani zielone, ani czerwone światło, ani nawet kierunek ruchu. Przekonałem się, że motocyklami można jeździć pod prąd. Ten chaos na Europejczyku robi przygnębiające wrażenie. Nawet sobie nie wyobrażam, że mógłbym tu kierować samochodem. Jest jednak kontrastowy wyjątek, który warto odnotować. W tych wszystkich miejscach siedzą przeważnie bardzo czyści i kolorowo ubrani ludzie. Jestem pełen podziwu, jak w takich warunkach można zachować śnieżnobiałe koszule i sukienki. A można? Niestety trudno będzie o zdjęcia z tego kameruńskiego folkloru. Stanisław ostrzegł mnie od razu, by nie robić zdjęć, bo Kameruńczycy bardzo tego nie lubią. Wydaje im się, że zdjęcia biali robią po to, by się z nich naśmiewać. Przekonałem się o tym fotografując krajobraz, gdy w pobliżu był może dwunastoletni chłopaczek. Myślał, że sfotografowałem jego. Doskoczył do mnie i słowami i gestami ostro pokazywał, że nie wolno fotografować. Zdarzały się wypadki wyrwania i zniszczenia aparatu, albo zatrzymania przez wojskowych samochodu z którego robiono zdjęcia i zarekwirowania aparatu.
O czym teraz myślisz?