Tu się nie da skupić!

Opublikowano 2011-09-12

Po zakończonych rekolekcjach klasztornych nie przestaję sobie stawiać pytania, czy możliwe jest odbycie rekolekcji w naszym klasztorze. Nie myślę o studentacie, ale o braciach z konwentu, którzy wypełniających rozmaite obowiązki: duszpasterskie, naukowe, formacyjne czy gospodarcze. Za tym idzie następne pytanie: czy w dominikańskich klasztorach da się w ogóle znaleźć przestrzeń ciszy i modlitwy.

Najpierw kilku braci stwierdziło, że nie potrafi odbywać czasu skupienia w miejscu, w którym mieszka, więc na czas klasztornych rekolekcji wyjeżdżają na wakacje. Jakby tego było mało przez całą niedzielę poprzedzającą rekolekcje przychodzili do mnie bracia, którzy co prawda nigdzie z Krakowa nie wyjeżdżali, ale usprawiedliwiali się, że nie będą uczestniczyli w rekolekcjach, bo akurat muszą coś dokończyć, cos przygotować, że jest to dla nich czas absolutnie nieodpowiedni na oderwanie się od bieżących zadań. Jeszcze na konferencje mogliby przychodzić, ale wyciszenie czy głębsza modlitwa są niemożliwe. W ten sposób odpadło kilku następnych. Kompleta, która rozpoczęła nasze rekolekcje nie zakończyła problemu. Ludzie z zewnątrz nie wiedzą przecież, że przeor czy prokurator, duszpasterz czy wykładowca akurat chce się skupić, więc dzwonią, piszą maile i sms-y, przysyłają urzędowe pisma, przychodzą, pukają, oczekują, domagają się… Ogłaszanie, że odbywamy rekolekcje klasztorny nic w tej kwestii nie pomaga. W dodatku cieknący dach kościoła, nie przejmuje się czasem naszego skupienia. Terminy wyznaczone w różnych procedurach nadal obowiązują. Dominikanie, którzy akurat przejeżdżają przez Kraków albo do niego przybywają, chcą, by ich przyjąć i ugościć. W bazylice ktoś musi msze odprawić i do konfesjonału usiąść. Teoretycznie można wszystko zamknąć, wyłączyć, zabarykadować, udawać że przez sześć dni dominikanie emigrują z tego świata do rzeczywistości wewnętrznej i duchowej. Jest to jednak możliwość czysto teoretyczna, bo klasztoru krakowskiego, nie da się na tydzień odłączyć od życia. Inny termin rekolekcji też nie rozwiązuje sprawy.

Co z tym fantem zrobić? Może trzeba na przyszłość pomyśleć, by stworzyć ekipę osłonową: iluś braci, którzy z góry założą, że biorą na siebie wszystkie sprawy bieżące, by inni mogli w skupieniu przeżyć ćwiczenia duchowe. Tylko że doświadczenie mówi, że i tak nie da się ustalić takiego terminu, by pasował wszystkim, a nawet większości. Jeśli policzymy wykładowców i braci zaangażowanych w kolegium, którzy przed początkiem roku akademickiego podejmują już obowiązki, jeśli stwierdzimy, że duszpasterz nie schowa się w klasztorze przed ludźmi, to okaże się, że w pełni zaangażować się w rekolekcje może mniej niż połowa ojców. Może więc nie robić fikcji i z góry stwierdzić, że trzeba zorganizować rekolekcje poza Krakowem? Wszak nasze konstytucje mówią, że ?wszyscy bracia mają corocznie odprawiać rekolekcje przez sześć pełnych dni, rozważając w sercu słowo Boże i modląc się szczególnie usilnie?, ale milczą, że ma to czynić jednocześnie cała wspólnota albo że mają się one odbywać w klasztorze. Może zorganizować wyjazdy grupowe w alternatywnym terminie na w jakimś domu rekolekcyjnym i tam wysyłać kolejne grupy braci? Może trzeba takie rekolekcje zorganizować na szczeblu prowincji? No bo jak przestaniemy we wszystkich klasztorach w ogóle organizować rekolekcje, to dokąd będziemy na nie jeździć? Do jezuitów? Na Saharę? Są oczywiście tacy dominikanie, którzy chętnie udadzą się na pustelnię, ale niektórzy wolą rekolekcje, które ktoś prowadzi i nauki ascetyczne głosi.

Nie wiem, jak było kiedyś, ale teraz takie czasy nastały, że klasztor ? pomimo fizycznej klauzury ? nie jest dla dominikanina miejscem skupienia i modlitwy. Możliwa jest ucieczka na dłuższą chwilę do kaplicy, możliwe jest zabarykadowanie się na pół dnia w celi, ale sześciu pełnych dni nie da się tu przeżyć w skupieniu.


Brak komentarzy do "Tu się nie da skupić!"


    O czym teraz myślisz?

    Znasz nieco html?