Po Środzie Popielcowej
Opublikowano 2012-03-09
Nie wiem czy pragnienie, by przywrócić Bogu należne mu miejsce sprawi, że będę lepszym człowiekiem. Mam nadzieję, że będzie we mnie więcej wolności, a ja będę trochę bardziej wierzył mojemu Bogu.
Jałmużna może być dla dającego aktem uwalniającym ludzkiego ducha albo wbijającym go w pychę. Modlitwa może modlącego do Boga przybliżać albo może też od Niego oddalać. Post może być czynnością duchowo owocną albo boleśnie jałową. Wszystko zależy od tego, gdzie będzie zwrócone serce, dusza i umysł człowieka, który podejmuje te czynności. Decydująca będzie intencja: pokazać się ludziom czy Ojcu, który widzi w ukryciu.
Pan Jezus wezwał dziś do nawrócenia, to znaczy do wysiłku uczynienia z Boga osi mojego życia. Problem polega na tym, że mieszka we mnie nieszczęsne pragnienie podobania się ludziom, które sprawia, iż niejednokrotnie ze względu na nich podejmuję lub rezygnuję z różnych działań. Jezus chce mnie uwolnić od tyrani opinii, jaką mają o mnie inni, chce, abym był człowiekiem wolnym, niezależnym od ludzkiego uznania i towarzyskich układów.
Zatem istotą tegorocznego Wielkiego Postu nie będzie kwestia wspierania bliźnich, czasu na modlitwę czy odmówienia sobie takiej czy innej przyjemności. To są narzędzia, a istotą uświadomienie sobie na nowo, że fundament mojego istnienie spoczywa w Bogu. Dlatego prorok Joel woła: ?Nawróćcie się do Pana, Boga waszego?, a św. Paweł prosi: ?Pojednajcie się z Bogiem?. Nie trzeba być wielkim grzesznikiem, by potrzebować nawrócenia. Wystarczy być człowiekiem, który nie potrafi zapomnieć o sobie.
To wcale nie jest łatwe, bo skutkiem grzechu pierworodnego zwykłem czasami zachowywać się tak, jakbym bardziej ufał samemu sobie i swoim bliźnim, niż słowu Boga. Asceza nie polega zatem na utrudnianiu sobie życia, tylko ułatwianiu, uczeniu się rezygnowania z nagrody, jaką mogą być pochwały i uznanie ludzi, a odnoszenie działania i wyborów do Tego, który jest źródłem wszelkiego dobra. To jest czasami umieranie. To bardzo boli.
I jest to tym trudniejsze, że człowiekiem, który bardziej od innych przesłania mi Boga, jestem ja sam. Egocentryzm powoduje, że im bardziej oddaję się uczynkom pobożnym, tym bardziej jestem narażony na podszepty złego, który mówi, jaki to ja jestem i tego typu banialuki. Kto próbował zapomnieć o sobie, ten wie, że jest to po ludzku niemożliwe. Nikt nie może samego siebie wyzwolić. Potrzebuję zatem łaski, działania Boga, o które mogę prosić, o które mogę się modlić.
Nie wiem czy pragnienie, by przywrócić Bogu należne mu miejsce sprawi, że będę lepszym człowiekiem. Mam nadzieję, że będzie we mnie więcej wolności, a ja będę trochę bardziej wierzył mojemu Bogu. W takim stopniu, w jakim będę kierował się ku Bogu sercem, duszą i umysłem, w takim stopniu będę zdolny, by traktować bliźniego jak siebie samego.
A dzisiejszy popiół? Niech pozostanie w tym roku znakiem, że chcę by ogień Ducha wypalił we mnie egoizm i egocentryzm, wszelkie zapatrzenie w siebie i drugiego człowieka, a dzięki temu uwolnił pragnienia skierowane ku Bogu. Chcę pozwolić Bogu być moim Bogiem i już się obawiam, że dziać się to zacznie.
O czym teraz myślisz?