Rozwój duchowy dzięki Oriflame
Opublikowano 2013-11-03
Tego jeszcze nie było. W dzień św. Marcina de Porres, opiekuja ubogich otrzymaliśmy jako klasztor propozycję od konsultantki lub klientki firmy kosmetycznej zajmującej się sprzedażą bezpośrednią, byśmy rozprowadzali kobiece kosmetyki. Co ciekawe, propozycja jest podlana sosem religijnym i duchowym oraz odwołuje się do współczucia i troski o głodujące dzieci. Według maila intencją Pani, która do nas napisała jest chęć dzielenia się „dobrymi rzeczami z innymi tak jak sam Pan Jezus”. Przeczytajcie sami.
„Przesyłam tę ofertę akurat do Pańskiego zakonu, ponieważ mam nadzieję, że otrzymane w tym programie pieniądze posłużą do pomocy chorym dzieciom, na akcje charytatywne, na pomoc ubogim i spełnianie marzeń dzieci, pozbycie się choć trochę głodu na świecie itd. Inni ludzie, którym przesłałam tę ofertę, mnie posłuchali i zdobyli trochę dodatkowych dochodów, ale przeznaczyli je tylko dla siebie samych, na spełnienie własnych marzeń. Osobiście to mnie zasmuciło. W prawdzie nic nie mówiłam o tym, co mają zrobić z uzyskanymi pieniędzmi, jednak to smutne, że tyle osób na świecie umiera z głodu, a niektórzy wolą kupić sobie kolejny samochód. Chciałabym dzielić się dobrymi rzeczami z innymi tak jak sam Pan Jezus.
Wierzę w to, że każdy człowiek ma marzenia, które powinny zostać spełnione, aby człowiek stał się spełniony. Dlatego pragnę pomóc ludziom w spełnianiu ich własnych marzeń. Jak? Poprzez rozwój duchowy i dążenie do osobiście wyznaczonych sobie celów, dzięki Oriflame. Firma ta, to nie tylko firma sprzedająca wysokiej jakości, naturalne kosmetyki na rynku, to firma dla której liczy się sam człowiek – jego potrzeby, marzenia, pasje”.
Zastanawiam się, co we mnie przeważa: zadziwienie, że można używać Pana Boga do robienia interesów, czy nadzieja, że męski klasztor zechce wystawić się na pośmiewisko i będzie rozprowadzał kosmetyki firmy, której produkty są skierowane w 90% do kobiet.
O czym teraz myślisz?