Poród ekstremalny
Opublikowano 2011-01-10
Spotkałem się dzisiaj z Jeremim Dominikiem, bardzo spokojnym młodzieńcem, którego ochrzciłem w dzień św. Szczepana. Wysłuchałem wtedy opowiadania jego mamy, która urodziła syna w domu, bowiem nie zdążyła do szpitala.
A było to tak. Dorota dwukrotnie była w szpitalu, gdyż wydawało się, że zaczyna rodzić. Niestety, dwukrotnie wróciła do domu bez swego syna, bo czas rozwiązania jeszcze nie nadszedł. ?Trzeci raz nie dam się nabrać!? ? pomyślała po dwukrotnym falstarcie. Jak pomyślała tak zrobiła, i gdy pewnego pięknego dnia nad ranem poczuła bóle, pomyślała, że to jelita. Po półtorej godzinie stwierdziła jednak, że to jednak nie przewód pokarmowy jest przyczyną bólów brzucha i zmobilizowała swojego męża, by zatroszczył się o przyjazd mamy Doroty, która miała zająć się starszym rodzeństwem Jeremiego oraz zmobilizowała go do poczynienia niezbędnych przygotowań przed wyjazdem do szpitala. Jeszcze się nie spiesząc zeszła z pierwszego piętra ich domu na parter i tam dopadły ją skurcze parte. ?Czarek, ja już nigdzie nie jadę!?. Cezary trochę się przestraszył, ale próbował zachować zimną krew. Zawiadomił pogotowie. Przyjechało dwóch ratowników medycznych, którzy chcieli Dorotę położyć na noszach i zawieźć do szpitala. Dorota ponownie stwierdziła, że nigdzie nie jedzie gdyż poród już postępuje. Gdy uznała, że nikt specjalnie w tak ?naturalnym porodzie? jej nie wesprze, poprosiła męża o książkę na temat porodów, by w 40-sekundowych przerwach pomiędzy skurczami przygotować się do ostatniej fazy. Przy tej okazji wywiązała się dyskusja między ratownikami, a Dorotą. Ci pierwsi chcieli, by ? skoro już zamierza rodzić w domu ? położyła się na plecach. Dorota przekonywała obu panów, że nie będzie rodzić na leżąco, bo chce, by wspomogła ją siła grawitacji. W związku ze zdecydowaną postawą rodzącej, panowie poprosili Czarka o książkę o porodzie, którą przed chwilą studiowała Dorota i sami zaczęli się szybko dokształcać. Ostatecznie wezwali jednak drugą karetkę, która przywiozła położną z prawdziwego zdarzenia. Pani zarządziła niezbędne działania i pomogła Dorocie urodzić syna. Jak dla mnie, był to poród ekstremalny, choć rodzice Jeremiego, nazywają go porodem naturalnym.
Po takich doświadczeniach Jeremi jest nad wyraz spokojnym człowiekiem. Dziś potrafił trzy godziny spać, pomimo, że przewalały się nad nim tłumy dorosłych, a wokół wózka biegały tabuny dzieciaków. ?Dzieckiem w kolebce kto łeb urwał Hydrze, / Ten młody zdusi Centaury?. Kto się urodził w ekstremalnych warunkach, ten ekstrema uważa za normę. Zresztą mama chłopaka gdy wspomina tamte chwile to buzia jej się śmieje: ?Tak było fajnie? ? mówi.
O czym teraz myślisz?