Notatki z Dalekiego Wschodu – Oita
Opublikowano 2009-05-09
Nasza wyprawa straciła dziś swoje dotychczasowe tempo. Już się nie spieszymy, już nie mamy do przejechania setki kilometrów. Dzisiejszą sobotę zdominowały dwie spokojne rozmowy. Z panią Eto Kimije i ojcem Pawłem Janocińskim OP.
Pierwszym wydarzeniem jest dziś spotkanie z panią Eto Kimije. Znajoma Pawła, zakonnica mieszkająca w Tokio, poprosiła, by odwiedził w szpitalu jej rodzoną siostrę. Przy łóżku chorej na Parkinsona kobiety, spotykamy jej dziewięćdziesięcioletnią matkę, panią Eto. Potem jedziemy do jej domu, który jest zarazem siedzibą wydawnictwa. Przy drzwiach wejściowych wskazuje mi tabliczkę, na której znakami kanji napisany jest fragment Ewangelii św. Jana. W środku domu nie brakuje obrazów i figurek wskazujących, że jest to dom katolicki. Pani Kimije, mimo podeszłego wieku, nadal z wielką pogodą ducha prowadzi wydawnictwo założone w Japonii przez włoskiego misjonarza del Cola. Powstało ono w Tokio i tam pracowała pani Eto, a gdy założyciel wydawnictwa zmarł 20 lat temu, przeniosła ?firmę? do Oity i kontynuuje jego dzieło. Na parterze willowego domku w niewielkim pomieszczeniu umieszczono komputer, rysograf, maszynę introligatorską oraz regały z paczkami wydrukowanych książek. Jednym słowem oficyna, drukarnia i magazyn w jednym pokoju. Z tego co się orientuję, jest to manufaktura, która dodrukowuje książki w miarę potrzeb. Nasza gospodyni nie prowadzi jednak działalności biznesowej, tylko apostolską. Stara się wydawać książki dotyczące duchowości i żywotów świętych. Mówi, że ostatnio w Japonii jest dużo zabójstw i wynikają one z faktu, że ludzie nie mają w sobie żadnej duchowości, że zapomnieli, co to jest dusza. Chciałaby, by wydawane przez nią książki mówiły Japończykom o tym, co najważniejsze. Panią Eto, wspomaga trochę podczas wizyt w domu córka zakonnica oraz synowa. ?Daj Boże każdemu taką aktywność po dziewięćdziesiątce ? myślę sobie. ? I wiarę, że i w tym wieku, przez swoją pracę i zaangażowanie może pozytywnie wpłynąć na los innych ludzi?.
Drugim wydarzeniem jest rozmowa z moim współbratem, Pawłem Jarocińskim, obecnie nestorem polskich dominikanów w Japonii. Przyjechał do Kraju Wschodzącego Słońca już 31 lat temu. Gdy zaprosił mnie na wyjazd na Kiusiu, pomyślałem, że przez cztery dni postaram się go słuchać, a ostatniego dnia nagram z nim rozmowę o historii jego powołania, wrażeniach po przyjeździe do Japonii, historii jego pobytu tutaj oraz jego aktualnych zaangażowaniach. Jak pomyślałem, tak zrobiłem. Po oddaniu do wypożyczalni samochodu, którym podróżowaliśmy przez ostatnie dni po Kiusiu, usiedliśmy w kawiarni na lotnisku i nagrałem rozmowę. Nie mam teraz siły, by ją relacjonować. Napiszę tylko, że najbardziej podobały mi się wyjaśnienia Pawła na temat stwierdzenia, że każdy Japończyk z natury jest buddystą oraz jakie z tego wynikają konsekwencje. W każdym razie rozmowa się nagrała i wkrótce postaram się ją wykorzystać.
Po zakończeniu naszej rozmowy wsiedliśmy w samolot i odlecieliśmy do Tokio. W ten sposób zakończyła się nasza wyprawa na Kiusiu, której nie planowałem, myśląc o podróży do Japonii. Wszak na tej wyspie nie działają polscy dominikanie. Zaproponował i zasponsorował ją Paweł, a ja już teraz widzę, jak bardzo z tej wycieczki skorzystałem. Zobaczyłem Kraj chryzantemy i miecza w szerszym kontekście niż tylko dominikańskim. Nie jest to wygodne dla kogoś, kto ma napisać reportaż, a kto powoli kończy pobyt w Japonii, ale coraz więcej mam pytań o tutejszą rzeczywistość, a coraz mniej odpowiedzi. Wielu moich rozmówców stwierdzało, że Japonia bardzo się zmienia i że to, co przez wieki było niezmienną oczywistością, dziś przestaje być pewnikiem. Tej płynności dane było mi tu doświadczyć.
O czym teraz myślisz?