Michel Lachenaud OP
Opublikowano 2010-05-17
Spytałem Michela czy Kościół w Kamerunie jest już gotowy do samodzielności, czy poradziłby sobie, gdyby wyjechali stąd biali misjonarze. Odpowiada, że najpierw trzeba by popatrzeć na zależność materialną, a sytuacja w tej dziedzinie jest dramatyczna.
Spędził w Kamerunie 30 lat. Gdy wstąpił do zakonu studiował z ludźmi z Haiti i chciał zakładać klasztor na tej wyspie, ale gdy zgłosił chęć wyjazdu, prowincjał skierował go do Kamerunu. Stwierdził, że to zupełnie inny świat i żeby się go nauczyć, zamieszkał przez rok w wiosce Yoko. Chciał poznać tutejszy język i kulturę. To było doświadczenie, które doradzałby każdemu misjonarzowi przyjeżdżającemu do innego kraju. Po czterech latach wrócił do tej wioski i spędził w niej 25 lat. Poznając kulturę i język tłumaczył Pismo Święte i teksty liturgiczne. Poszedł w tym daleko, że okazywało się, iż bardziej troszczy się o miejscowy język niż ludzie miejscowi, którzy ciążyli ku językowi francuskiemu. W przepowiadaniu starał się zaczynać kazanie od miejscowych przysłów i anegdot, od których przechodził do wyjaśniania Ewangelii. Inną metodą było komponowanie pieśni, które były tworzone z tekstów biblijnych oraz melodii afrykańskich. W ten sposób w jego wiosce ludzie śpiewali Biblię i się z nią oswajali.
Gdy pytam o trudności, jakie napotykał w pierwszym okresie, opowiada, że na przykład przy tłumaczeniu Biblii okazało się, że w miejscowym języku nie ma słowa ?przebaczenie?. Inną trudnością był fakt, że tradycyjne społeczności równają tu w dół. Gdy jeden człowiek w wiosce się wybija, natychmiast jest oskarżany i atakowany. Gdy ktoś założy sobie blachę na dachu, staje się przedmiotem zazdrości i zawiści, a niejednokrotnie celem nieprzyjaznych działań. W związku z tym trudno jest oddziaływać na jednostki, trzeba od razu rozmawiać z cała społecznością, zwłaszcza, że jako misjonarz jest kimś przychodzącym z zewnątrz.
Spytałem go czy zgadza się ze stwierdzeniem, że Afryka jest przyszłością Kościoła. Odpowiedział jednoznacznie: ?Nie wierzę w to?. Mówi, że takie pospieszne i powierzchowne opinie powstają w środowiskach ludzi, którzy widząc puste kościoły Europy i pełne kościoły w Afryce. Błędem jest również według niego wysyłanie księży z Afryki do Francji, do posługi w tamtejszych parafiach pozbawionych duszpasterzy. Problemy, z którymi boryka się dziś Kościół francuski być może staną się udziałem Kościołów afrykańskich za 50 albo 100 lat, a na dziś młodzi kapłani z Czarnego Lądu nie są gotowi, by się z nimi mierzyć. W dodatku miejscowe Kościoły, które są jeszcze młode bardzo potrzebują kapłanów i posyłanie ich do Europy jest krzywdą wyrządzaną tutejszym wspólnotom. Bardzo potrzeba tu wielkiej pracy nad ugruntowaniem wiary.
Spytałem go również czy Kościół w Kamerunie jest już gotowy do samodzielności, czy poradziłby sobie, gdyby wyjechali stąd biali misjonarze. Michel odpowiada, że najpierw trzeba by powiedzieć o zależności materialnej. Sytuacja w tej dziedzinie jest dramatyczna i na dziś nie wyobraża sobie takiej możliwości. ?Kościół w Kamerunie uzyska niezależność, jeśli zdobędzie się na niezależność materialną. Na dziś jest to niemożliwe? ? stwierdza Michel. Wynika to z faktu, że tutejszy Kościół żyje stanowczo ponad stan. Szczególnie dotyczy to duchownych. W Mvolye, dzielnicy Yaounde, znajdują się 22 domy formacji zakonnej. Spytał przełożonych dla których głosił rekolekcje, jak chcą posyłać młodych ludzi uformowanych w luksusowych warunkach do brusu, czyli w teren, gdzie nie ma dróg asfaltowych, bieżącej wody, a czasem nawet prądu. Nie uzyskał odpowiedzi. Michel opowiada, że jeśli formacja przyszłych księży czy zakonnic nie będzie przebiegać w warunkach zbliżonych do tych, w których żyją zwykli ludzie, tutejszy Kościół będzie formował nie tych, którzy chcą służyć, co pełnić funkcje. Księży formuje się na szefów, wpaja przekonanie, że święcenia predestynują go do funkcji kierowniczych. Sprawia to, że współpraca z ludźmi świeckimi jest trudna.
Gdy pytam czego my, Europejczycy moglibyśmy się nauczyć od tutejszych katolików, odpowiada, że nowości w podejściu do Ewangelii. W Europie historia tak ciąży na chrześcijaństwie, że Ewangelia kojarzy się z czymś starym i minionym. W Afryce wiara jest powierzchowna i niezgruntowana, ale Ewangelia jest często przyjmowana z radością i entuzjazmem. Afrykańczycy podchodzą do rzeczywistości z prostotą niespotykaną w Europie.
O czym teraz myślisz?