Eloi Messi Metogo OP
Opublikowano 2010-05-22
W przeszłości był proboszczem i duszpasterzem, obecnie wykłada chrystologię na Uniwersytecie Katolickim w Yaounde. Podkreśla, że Afrykanie przeżywają swoją wiarę bardzo antropocentrycznie i jeśli misjonarze chcą do nich dotrzeć, nie mogą zbyt szybko przechodzić do mówienia o życiu wiecznym.
Jesteś wykładowcą chrystologii, więc zapytam, jak Kameruńczycy przyjmują prawdę o podwójnej naturze Jezusa?
Istnieje problem przyjmowaniem nowiny o Jezusie jako Bogu i jako o człowieku. Istnieją ludzie, którzy wierzą w cuda. Istnieje wiele wolnych kościołów, które uznają, że Jezus jest tylko Bogiem. Trudno im przyjąć jego człowieczeństwo. Pytaniem weryfikującym dla katolików jest pytanie: ?Co Jezus by zrobił na twoim miejscu??. Pada wtedy często odpowiedź: ?Ale on był Bogiem!?.
Czy Kameruńczycy są monoteistami?
Ten problem Kameruńczyków niebyt interesuje. Oni pytają, czy chrześcijaństwo jest religią skuteczną. Konkretne sytuacje życiowe niosą różne potrzeby: bezpieczeństwa, jedzenia, zdrowia… Pragnienie ich zaspokojenia zwraca Kameruńczyków w stronę religii. Sposób myślenia jest taki: ?Jeśli misjonarze chrześcijańscy proponują chrzest, to go przyjmę. Przyjedzie ktoś inny, kto zaproponuje inny sposób kontaktu z Bogiem, też go przyjmę. A potem zweryfikuję, która z tych religii bardziej pomaga mi w życiu?. Kameruńczyka nie obchodzi zbytnio, czy będzie mu pomagać jeden Bóg, czy wielu bogów, byleby robili to skutecznie. Bóstwo, które jest nieskuteczne zostanie porzucone. Również duszpasterze, którzy obiecują uzdrowienia, a ono nie następuje, są w oczach Kameruńczyków spaleni.
To znaczy, że jest to religijność skupiona jest na doczesnym powodzeniu.
Tak, afrykańska religijność jest bardzo antropocentryczna. Kwestia życia po śmierci jest drugorzędna. ?Dziś mnie interesuje, by mój syn wyzdrowiał, więc pójdę do każdego, kto zaoferuje mu zdrowie?. Takie podejście nie oznacza opuszczenia chrześcijaństwa. Dla wielu Kameruńczyków bycie chrześcijaninem i korzystanie z pomocy tradycyjnych czarowników nie stoi w sprzeczności.
W takim razie czy Kameruńczycy są w ogóle zainteresowanie życiem wiecznym?
Nie potrafię powiedzieć, jak tutejsi chrześcijanie wierzą w zmartwychwstanie. Problem pojawia się na poziomie afrykańskiego pojmowania śmierci i choroby. Gdy ktoś umiera, zawsze ktoś musi być przyczyną tej śmierci. Można powiedzieć, że gdyby nie działanie człowieka, to śmierć by nie nastąpiła. Zatem podejrzewam, że w myśleniu Kameruńczyków nie ma zainteresowania tym, co będzie po śmierci. Jeśli miałbym coś sugerować misjonarzom, to zachęcałbym do zwracania większej uwagi na wartość życia doczesnego i mówienia, że jest ono początkiem, zadatkiem życia przyszłego, które będzie jego dopełnieniem.
Jak Kameruńczycy podchodzą do zmarłych, do tych którzy odeszli?
Wszyscy wierzą, że istnieje silna więź między zmarłymi i żyjącymi, ale dziś nie potrafimy jasno opisać jak ona wyglądała przed przyjściem chrześcijaństwa. Obecnie zmarli są ideałami dla żyjących. ?Powinienem żyć w sposób godny mego ojca?. W ten sposób przedłużam jego istnienie. Trzeba zadbać, by pamięć o zmarłych trwała w nas. Jednym ze sposób na przedłużanie pamięci jest dawanie dzieciom imion zmarłych przodków. Trzeba jednak ostrzec, że nie należy zbyt szybko łączyć tradycyjnych wierzeń z wizją chrześcijańską. Można stwierdzić: skoro oni wierzą w życie po śmierci, to my też wierzymy. To nie jest takie łatwe.
Czy tutejsi chrześcijanie wierzą w świętych obcowanie?
Możesz to w Kamerunie powiedzieć, ludzie to przyjmą, ale ta wiara zweryfikuje się w momencie, gdy nadejdzie moment zderzenia ze śmiercią, czyjegoś odejścia. Dlatego sądzę, że katechiści nie powinni w swoim głoszeniu wybiegać zbyt szybko poza granice śmierci, ale nauczać, że szczęście można budować już w życiu doczesnym.
W Ewangelii śmierć ma wymiar daru: Jezus daje swoje życie za przyjaciół, jeśli ziarno nie obumrze, nie przynosi plonu. Jeśli w afrykańskim pojmowaniu śmieci zawsze szuka się winnego, to czy nie pojawia się tu sprzeczność, trudność w przyjmowaniu przesłania Ewangelii?
Nie należy generalizować stwierdzenia, że śmierć zawsze ma przyczynę. W tradycyjnym społeczeństwie afrykańskim były grupy oświeconych, którzy prawdopodobnie posługiwali się taką wizją, by utrzymywać posłuch u poddanych. Oni doskonale sobie zdawali sprawę z własnej śmiertelności, ale dla własnych celów rozpowszechniali inną wizję. W co sami wierzyli, trudno nam dziś określić. Mówiąc w Kamerunie o zmartwychwstaniu należy podkreślać ludzki aspekt życia Jezusa: w jaki sposób głosił Królestwo Boże, w jaki sposób był pasterzem na tej ziemi. Akcentując jego człowieczeństwo, jego bliskość z każdym człowiekiem, jego miłość do każdego człowieka, możemy powiedzieć, że Bóg potwierdza jego drogę przez Jego zmartwychwstanie. Chrześcijanin powinien być uczniem Chrystusa, naśladować to, co On mówił i robił. Można ludzi zapewnić, że cokolwiek by na nich nie przyszło, przez łączność z Chrystusem, Bóg może ich wyrwać ze śmierci i do życia przywrócić.
Zmieniają trochę klimat, zapytam, czy chrześcijaństwo afrykańskie ma jakiś specyficzny rys, którym mogłoby ubogacić resztę Kościoła?
Odpowiem nawiązując do poprzedniego pytania. W społeczeństwie tradycyjnym znane są gest solidarności, daru z siebie. Zwłaszcza, gdy został naruszony jakiś porządek, harmonia, ludzie się zbierali i wspólnie, solidarnie radzili, jak przywrócić porządek czując się odpowiedzialnymi za nieporządek, który zakradł się do społeczności. Potem solidarnie podejmowali działania mające pokonać bałagan. Gdyby zewangelizować tę solidarność, byłaby wartością, którą można zaproponować światu.
Wspomniałeś o nieporządku, który wkrada się w życie społeczności, więc zapytam jak Afrykanie pojmują grzech.
Prawda o grzechu pierworodnym, tak jak ją głosi chrześcijaństwo nie zostało jeszcze przyswojony przez Afrykę. Afrykanie nie mogą pojąć, jak to możliwe, że ktoś coś zawinił przed swoim urodzeniem. Pojmują grzech pierworodny, jakby był on osobistą odpowiedzialnością człowieka. Grzech w oczach Afrykanów jest zawsze w relacji do drugiego człowieka i jego naprawienie może dokonać się w tej relacji. Nie ma poczucia grzechu w stosunku do Boga. Nieznane są takie pojęcia jak poczucie winy czy wyrzuty sumienia. Grzech jest widzialnym naruszeniem istniejącego na ziemi porządku. Dlatego tak istotne jest mówienie o zbawieniu z grzechu w perspektywie doczesności.
A co jest największym wyzwaniem dla Kościoła w Kamerunie?
Ten kraj się zmienia cywilizacyjnie, społecznie, politycznie, kulturalnie? Nie wiem, czy Kościół w tym uczestniczy. Mam wrażenie że stoi z boku, a zmiany następują niezależnie od niego. Jedynym człowiekiem, który potrafił zabrać głos w stosunku do posunięć rządu i prezydenta był emerytowany obecnie kard. Tumi. Reszta hierarchów milczy. Zdarza się, że Kościół napisze jakiś ładny dokument. Na przykład w 1992 powstał dokument na temat kryzysu w kraju, ale dalsze działanie księży i biskupów nijak się miało do treści zawartych w owym liście. Zbyt często dochodziło do niedobrej bliskości księży i polityków, do ich sojuszu. Teologia jest oderwana od rzeczywistości. Gdy był przygotowywany II Synod Afrykański byłem proboszczem. W tym czasie nic nie przychodziło z Kurii diecezjalnej, żadne materiały. Nie było żadnych form, w których wierni mogliby się zaangażować, wyrazić swoje zdanie. Mam wrażenie, że Kościół w Kamerunie jest oderwany od realiów i wyzwaniem dla niego jest nawiązać kontakt z rzeczywistością, która go otacza.
Zapis nieautoryzowany rozmowy tłumaczonej przez Stanisława Gurgula OP
O czym teraz myślisz?